10 lat programu „Państwo w Państwie” w Telewizji Polsat
Jubileusz jednego z najskuteczniejszych programów interwencyjnych w Polsce. W październiku 2011 roku widzowie Telewizji POLSAT obejrzeli pierwszy odcinek programu „Państwo w Państwie”, który od tamtej pory nieprzerwanie prowadzi Przemysław Talkowski. Razem z zespołem pomagają ludziom już od dziesięciu lat.
Dziesięć lat, setki spraw
„Państwo w Państwie” piętnuje przypadki nadużywania prawa w relacjach: państwo-przedsiębiorca, państwo-obywatel. Dzięki podejmowanym w programie interwencjom dokonano istotnych zmian w przepisach, uchylono wadliwe decyzje urzędników, a dziesiątki spraw przeznaczono do ponownego rozpatrzenia. Za swoją pracę redakcja „Państwa w Państwie” była wielokrotnie nagradzana m.in. wyróżnieniem honorowym Nagrody Radia Zet im. Andrzeja Woyciechowskiego, główną nagrodą XIV edycji Konkursu im. Władysława Grabskiego, a także „Złotą Wagą” Naczelnej Rady Adwokackiej czy nagrodą „Wolności słowa” i Grand Press 2012 w kategorii Publicystyka. W ciągu dekady zrealizowano prawie 420 odcinków, a program zyskał ogromną popularność. Udało się pomóc setkom poszkodowanych. Obecnie wiele osób nie wyobraża sobie niedzielnego wieczoru bez programu „Państwo w Państwie”.
Ludzie kontra urzędnicy
– Ten program jest całym moim zawodowym życiem. Nie mam wątpliwości, że „Państwo w Państwie” ukształtowało mnie dziennikarsko. Ten program nie tylko pozwolił mi rozwinąć zawodowe skrzydła, lecz także nauczył mnie życia, szacunku dla ludzi. Jego siłą są właśnie ludzie, którzy do nas przychodzą, szukają pomocy, mają odwagę powiedzieć, że skrzywdziło ich państwo. Bardzo często są emocjonalni, uzewnętrzniają się, jest wiele łez – opowiada prowadzący Przemysław Talkowski.
Dziesięć lat „Państwa w Państwie” to dekada zmagania się z urzędniczymi patologiami. Ale też z samymi urzędnikami. Konfrontacje, proszenie się o wypowiedź, telefony i maile bez odpowiedzi – cały ten trud ma sens, ponieważ służy bezbronnym, którzy cierpią i sami nie potrafią przezwyciężyć bezdusznej biurokratycznej machiny. Pomaga im w tym zespół programu „Państwo w Państwie”.
– Większość urzędników uważa, że jeżeli nam odmówi wypowiedzenia się, to temat jest zamknięty i tak naprawdę powinnam w ogóle przeprosić, że prosiłam o taką wypowiedź. No nie! Urzędnicy zapominają, że zgodnie z ustawą to jest ich obowiązek spotkać się z dziennikarzem i przekazać wiedzę. I mocno się irytuję, kiedy słyszę „nie, bo nie” – mówi Agnieszka Zalewska, reporterka współtworząca „Państwo w Państwie”. – Wchodzimy naprawdę głęboko w świat naszych bohaterów, towarzyszymy im przez kilka dni, spędzamy z nimi wiele godzin. I trudno mieć do tego taką zimną maskę, zimną twarz. Przecież my też jesteśmy ludźmi i to też nas dotyka. I to mobilizuje nas do tego, żeby walczyć za tych ludzi – dodaje.
Natomiast szef redakcji Michał Troiński wskazuje najważniejsze z punktu widzenia redakcji walory programu. – Satysfakcję mamy wówczas, kiedy realnie udaje nam się pomóc naszym bohaterom. Na przykład ktoś ewidentnie niewinny po interwencji naszego programu opuszcza areszt albo więzienie. Ewentualnie udaje nam się doprowadzić do uchylenia niekorzystnej dla naszych bohaterów decyzji urzędniczej. Pomagaliśmy też zmieniać złe prawo, na przykład przepisy dotyczące przedawnienia przestępstw pedofilskich – zaznacza.
Tajemnica skuteczności programu
Co ważne, historie bohaterów już po emisji odcinka cały czas są śledzone przez redakcję. Z tego wynika skuteczność programu. – Mamy ciągły kontakt z bohaterami, wiemy doskonale, co się u nich dzieje. Jak tylko zmieni się ich sytuacja – czy to na lepsze, czy na gorsze – natychmiast bierzemy kamerę i jedziemy do nich, żeby to wszystko sprawdzić i o tym opowiedzieć w kolejnych odcinkach. To powoduje, że urzędnicy wiedzą, że nieustannie patrzymy im na ręce – dodaje Michał Troiński.
Aby interwencje programu były skuteczne, niezbędna jest praca całego, dużego zespołu oraz atrakcyjne przedstawienie sprawy, dzięki czemu zainteresuje się nią opinia publiczna. – Merytoryka trzyma nas blisko faktów i przepisów. A z drugiej strony, jeśli chodzi o formę, musimy znaleźć taki sposób, żeby to wszystko było ciekawe i zrozumiałe – tłumaczy reżyser Grzegorz Gościniak.
– Często gdy dzwonimy do ludzi i informujemy ich, że zajmiemy się daną sprawą, że chcemy państwu pomóc, to od razu przez telefon, po głosie tylko, słychać, że dla tych ludzi to jest duża ulga, duża radość. Oni wierzą, że w ten sposób możemy ich problem rozwiązać – dodaje Mateusz Lis, jeden z dokumentalistów.