NFL wraca na anteny Polsatu!
Już w nocy z czwartku na piątek, obrońcy tytułu mistrzowskiego Kansas City Chiefs, zmierzą się z Baltimore Ravens, rozpoczynając długą drogę, by przejść do historii ligi – po kolejne, trzecie już mistrzostwo. To coś, co w erze Super Bowl, jeszcze nikomu się nie udało. Mecz startuje o 2:15, na antenie Polsatu Sport Fight.
Co ważne, to nie będzie jedyne spotkanie, które będzie można obejrzeć w TV w pierwszym tygodniu rozgrywek. W niedzielę, o 19:00, na tej samej antenie, zobaczymy niezwykle ciekawie zapowiadające się starcie w Miami. Miejscowi Dolphins, podejmują w nim Jacksonville Jaguars.
Teoretycznie, każda z wymienionych wyżej ekip, ma papiery na grę w Super Bowl. Tak jak… pozostałe 28 drużyn, bo taki jest – generalnie – obraz National Football League. Liga bardzo równa, m.in. dzięki przejrzystemu finansowaniu budżetów na płace zawodników oraz draftowi (nabór zawodników do ligi NFL), który sprawia, że ci którym gorzej się wiodło, mogą sobie za rok w maju, wybrać najlepszych zawodników w kraju. Dlatego tak wyjątkowym osiągnięciem może być tytuł dla Chiefs – od 1966 roku, osiem ekip miało szansę na three-peat, po dwóch mistrzostwach, ale nikomu to się nie udało. Mało tego, w trzech przypadkach, po dublecie mistrzowskim, zespół nawet nie awansował do fazy play-offs.
Silna motywacja rozgrywających drogą do Super Bowl?
Od lat mówi się, że bez rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia, doświadczonego, z mentalnością zwycięzcy, nie da się wygrywać mistrzostwa. I szerzej skupiłbym się na tym ostatnim słowie – motywacji. W ostatnich 5. latach, do mistrzostw swoje drużyny prowadzili Patrick Mahomes (Kansas City Chiefs), Tom Brady (Tampa Bay Buccaneers) i Matthew Stafford (Los Angeles Rams). Mieli oni często różne cele, Tom Brady, po tym jak zamienił New England Patriots, pokazał że potrafi „zrobić”, jakby to nie brzmiało, mistrzostwo poza Bostonem, bez legendarnego trenera Billa Belichicka. Matthew Stafford, który był wybrany z pierwszym pickiem w drafcie w 2009 roku, że jego ex-drużyna nie dojeżdżała poziomem (Detroit Lions), a on, przy absolutnie jednym z najlepszych trenerów w historii ligi, Seanie McVay’u, będzie mieć mistrzowski pierścień. I dał radę! Mimo tego, że już 33-letni, doświadczony różnymi kontuzjami. Tak też po części było z Mahomesem. On udowodnił, że nawet jeśli jest pozbawiony największej ofensywnej broni (skrzydłowy Tyreek Hill przed sezonem 2022 został wymieniony do Miami Dolphins, dla wielu wtedy najlepszy WR ligi), to jest w stanie tak poprowadzić drużynę (wraz z trenerem głównym Andym Reid), że odpowiedzią były dwa mistrzowskie tytuły.
W tym sezonie takich zmotywowanych również będzie wielu. Mahomes (bo to jego szansa na absolutne przejście do historii, z trzema kolejnymi mistrzostwami). Kolejny to Dak Prescott (wieczne niespełnione dziecko Dallas Cowboys, w ostatnim roku kontraktowy). Inny to Brock Purdy, który gra w fenomenalnej drużynie San Francisco 49ers, a zarabia mniej niż każdy startujący QB w lidze, ze względu na to że został wybrany z ostatnim pickiem draftu 2022 roku. Swoją klasę i to, że jest w stanie wygrać mistrzostwo, mimo trudności ze składem (coś jak Mahomes przed startem dubletu mistrzowskiego) będzie chciał z pewnością pokazać też Josh Allen, a byłoby to przy okazji pierwsze mistrzostwo Buffalo Bills w historii. No i do tego kociołka zmotywowanych, z pewnością trzeba też dorzucić Joe Burrowa. Jego Cincinnati Bengals już w sezonie 2021 roku zameldowali się w meczu o Super Bowl, ale ten mecz przegrali.
Mówiło się wiele, że Burrow był młody, że będzie lepszy, bo nabierze doświadczenia i nie mają się ich kibice czym przejmować. Przez to ta utalentowana drużyna i szansa na kolejny tytuł przyjdzie szybko… ale mamy za pasem kolejne dwa sezony i nie przyszła. Za to pojawiła się poważna kontuzja kończąca ostatni sezon, po której rozgrywający wraca i zobaczymy czy nie będzie miała przełożenia na sposób jego gry. I można byłoby wymieniać takich zmotywowanych kolejnych (np. Aaron Rodgers i New York Jets). Bo syndrom „syte koty”, czyli jesteśmy zadowoleni, bo jesteśmy w NFL, a najistotniejsze, że kasa wpływa na konto – to nie liga NFL. Jasne jest jedno. To będzie ktoś bardzo zmotywowany. Jeśli ktoś zauważy brak zdolności przywódczych i determinacji, albo umiejętności, to kończy jak Desmond Ridder (jeszcze rok temu nadzieja Atlanty Falcons, wybrany w drafcie w 3. rundzie, a chwilę temu zwolniony przez Arizonę Cardinals). Teraz wciąż bez pracy, nawet składu treningowego żadnej z 32 ekip NFL.
Umarł król…
Ta dynamika ligi NFL jest też bezwzględna pod jeszcze jednym względem. Zawodnicy, trenerzy (często „przyspawani” do swoich filozofii) się zużywają. Gracze często w dosłownym tego znaczeniu, trenerzy – czasami z wyboru klubu, czasami przez brak dostępnych opcji.
Przez to, przed każdym sezonem, musimy rozstawać się z wieloma nazwiskami, które pewnie będą w przyszłości częścią Galerii Sław NFL (Pro Football Hall of Fame). Braku klasy sportowej czy wiedzy, zarzucić im nie możemy, ale NFL nie jest już ich miejscem pracy – czasami zresztą samemu rezygnując, bo uznali z jakiegoś względu, że nie czują już tego sportu (np. przez wiek czy kontuzję).
Jeśli chodzi o zawodników, nie zobaczymy w tym sezonie legendarnego zawodnika pierwszej linii obrony Aarona Donalda (Los Angeles Rams). Swoją fantastyczną karierę w NFL zakończył też grający w pierwszej linii ofensywnej, jako center, Jason Kelce (Philadelphia Eagles). Orły opuszcza też znakomity defensive tackle Fletcher Cox. Karierę w NFL zakończył rozgrywający Matt Ryan, który w 2016 roku był najlepszym zawodnikiem ligi (tzw. MVP) i z Atlantą Falcons zameldował się w Super Bowl (przegranym z Patriots). Ponadto nie zobaczymy też m.in. grającego w obronie, 2-krotnego mistrza ligi (z Denver Broncos i Buccaneers) Shaquila Barretta. Nie ma już spektakularnie grającego (szczególnie w akcjach powrotnych) skrzydłowego DeSeana Jacksona, który jeszcze rok temu walczył o swoją ostatnią szansę w NFL.
Na ławkach trenerskich nie zobaczymy natomiast duetu znakomitych trenerów głównych: Bill Belichicka i Pete’a Carrolla. Ten pierwszy większość kariery spędził w Patriots – zdobył 6 mistrzostw, jako trener główny oraz dołożył 2 tytuły jako koordynator defensywy w New York Jets. Natomiast Carroll jest trenerem, który jako trzeci w historii, doprowadził do mistrzostwa zarówno zespół w NCAA (USC Trojans – mistrzostwo za sezon 2005, pokonani Oklahoma Sooners), jak i NFL (Seattle Seahawks – wygrany Super Bowl XLVIII i pokonani Denver Broncos). Takie osiągnięcie udało się dokonać do tej pory tylko jeszcze Jimmy’emu Johnsonowi i Barry’emu Switzerowi. Oczywiście, środowisko futbolowe odpowiednio się nimi zaopiekuje, chociażby jako eksperci TV. Czy jednak liga będzie szczególnie za nimi tęsknić?
… niech żyje król
Pewnie z sentymentu, wielu, przynajmniej teraz, powie że tak. Ale przy okazji, NFL powitała kolejne wielkie talenty, zarówno jeśli chodzi o zawodników, jak i trenerów. Jeśli chodzi o graczy, olbrzymie nadzieje ma się m.in. w Calebie Williamsie (pierwszy pick draftu 2024 – QB Chicago Bears), Jaydenie Danielsie (drugi pick draftu QB Washington Commanders), Marvinie Harrisonie Jr. (czwarty pick draftu, skrzydłowy Cardinals) czy Laiatu Latu (15. pick tegorocznego draftu, defensywny liniowy Indianapolis Colts). I można byłoby wymieniać wielu, na wielu pozycjach.
Podobnie wygląda to w przypadku ławek trenerskich. Swoje szanse otrzymali 36-letni Mike Macdonald, który zastąpil Carrolla w Seahawks. Powrócił do NFL 60-letni Jim Harbaugh, który ma szansę powtórzyć sukces Carrolla i po zeszłorocznym mistrzostwie z Michigan Wolverines, teraz budować wielkich Los Angeles Chargers. Nowymi postaciami na ławkach trenerskich są też 42-letni Dave Canales (Carolina Panthers), 47-letni Raheem Morris (Atlanta Falcons), 39-letni Brian Callahan (Tennessee Titans), 53-letni Dan Quinn (Washington Commanders), następca Belichicka – 37-letni Jerod Mayo (New England Patriots) i – na pełen już etat, a nie jako trener tymczasowy – 45-letni Antonio Pierce (Las Vegas Raiders).
Będzie więc – przynajmniej w części – zmiana warty i można być przekonanym, że nowe nazwiska zaskoczą i zmienią postrzeganie wielu ekip przed startem sezonu 2024.
Dwa spotkania NFL i dwa spotkania ELF w Polsacie
W tym tygodniu, na sportowych antenach Polsatu, zobaczyć będzie można na żywo aż 4 spotkania futbolu amerykańskiego. Drugi kolejny rok, Polsat będzie pokazywać minimum dwa spotkania na żywo NFL w kolejce. W week 1, będzie można oglądać otwarcie sezonu Kansas City Chiefs – Baltimore Ravens, już w nocy z czwartku na piątek, o 2:15. Za to w niedzielę, o 19 będziemy mogli zobaczyć mecz Miami Dolphins – Jacksonville Jaguars. Oba spotkania na antenie Polsat Sport Fight.
Natomiast w sobotę i niedzielę o 15:15, będzie można zobaczyć oba półfinały European League of Football. W pierwszym, dobrze znani polskim kibicom (przez rywalizację z Panthers Wrocław) zawodnicy Vienna Vikings, zmierzą się z Paris Musketeers (antena Polsat Sport 2). Z kolei w niedzielę, zobaczymy rewanż za finał z 2023 roku, Rhein Fire (mistrzowie) zagrają ze Stuttgart Surge (Polsat Sport 3).
źródło. Polsat Sport