Program „Walka o piersi” wiosną na antenie Polsat Cafe
Doktor Elżbieta Radzikowska z ekipą zawalczy o piękne piersi pacjentek. – Zgłosiłam się, żeby wrócić do normalności – mówi jedna z nich. Co jeszcze skłoniło je do udziału w programie i z jakimi problemami się zmagają? Na zachętę historie dwóch uczestniczek.
Mam 37 lat i mieszkam w Anglii. Jestem mamą dwójki dzieci. Cierpię na Zespół Polanda, który u mnie objawia się prawie całkowitym brakiem lewej piersi. Mój przypadek jest bardzo skomplikowany ze względu na deformację żeber. Przeszłam już trzy operacje – pierwszą w wieku 17 lat, kiedy miałam przenoszony płat mięśnia w miejsce ubytku. Powiedzmy sobie szczerze, że po zabiegu biust nawet nie przypominał tego, co miał przypominać… Nadal szukałam pomocy, jednak lekarze bali się wszczepić mi implant i odsyłali do kolejnych specjalistów. Nie udało mi się znaleźć chirurga w publicznej służbie zdrowia, więc zawzięłam się i uzbierałam kwotę potrzebną na operację w prywatnej klinice. I tu niestety spotkał mnie kolejny zawód, bo po raz kolejny odmówiono mi wsparcia. Byłam nawet w Czechach, gdzie proponowano mi ostrzyknięcie tłuszczem. Wiedziałam, że to nie ma sensu, bo żeby zrekonstruować moją pierś, trzeba by było naprawdę sporo tłuszczu, a ja jestem bardzo szczupła i czułam, że to się nie uda.
Pewnego dnia trafiłam na informację o programie „Walka o piersi”, wysłałam zgłoszenie i się dostałam. Kiedy bliscy dowiedzieli się o moim występie w telewizji, byli sceptyczni i pełni obaw. Mąż oczywiście mi kibicuje, ale powiedział, że jakby był na moim miejscu, to nie podjąłby się takiego wyzwania. Boi się lekarzy, a poza tym uważa, że brak piersi nie jest aż tak istotny w naszym życiu, żebym musiała cierpieć w szpitalu. Ja potrzebuję jednak tej operacji. Nikt inny nie wie, jak czuję się we własnym ciele. Do programu nie przyszłam przecież się upiększyć, tylko zmienić swoje życie – sprawić by było normalne i żebym bez skrępowania mogła spojrzeć w lustro.
Do tej pory o mojej chorobie wiedzieli tylko najbliżsi. Teraz dowiedzą się wszyscy, ale nie obawiam się ani reakcji znajomych ani opinii widzów. Przeszłam już naprawdę wiele i jestem przygotowana na wszystko.
Anita Grzebińska ze Zgierza
Skończyłam 39 lat i jestem mamą. Na co dzień pracuję w jednej z drogerii. Zajmuję się także kosmetologią, która jest moim największym hobby. Mam dużą asymetrię piersi, które różnią się czterema rozmiarami – jedna z nich w ogóle nie urosła. Dodatkowy problem pojawił się po urodzeniu córki, którą karmiłam przez ponad dwa lata, w efekcie czego biust się obniżył. 15-20 lat temu, kiedy byłam młodziutką dziewczyną, nie było dożywotnich implantów piersi, trzeba było je po jakimś czasie wymieniać, więc może to i lepiej, że nie zoperowano mnie wtedy.
Z powodu wyglądu spotkało mnie w życiu wiele przykrości, głównie w latach szkolnych. Wyzywano mnie i żartowano z mojej choroby. Często czułam na sobie dziwne spojrzenia. Kiedyś nie było takich możliwości jak teraz i silikonowych wkładek, które pozwalają zamaskować pewne ułomności. Traumą było więc kupowanie bielizny i wizyty u lekarza. Potrafiłam nawet odmówić rentgenu, ponieważ trzeba było do tego badania zdjąć biustonosz. Problem był nie tylko wizualny, ale przede wszystkim psychologiczny. Trauma tkwiła głównie w mojej głowie. Nie ukrywam, że kłopotów przysparzały mi także sprawy intymne. Jestem po rozwodzie, a dopiero teraz po szesnastu latach od tych traumatycznych przeżyć, pojawił się w moim życiu mężczyzna, który zaakceptował mnie taką, jaką jestem.
Początkowo nie miałam odwagi, by zgłosić się do telewizji, jednak za namową cioci przemogłam się i wysłałam wszystkie potrzebne dokumenty, ale najpierw… do innego programu i do innej stacji. Moją kandydaturę odrzucono. Kilka miesięcy później trafiłam na informację o castingu do „Walki o piersi”. Zaaplikowałam, ale bez przekonania, bo byłam zrażona dotychczasowymi niepowodzeniami. Nie wierzyłam, że ktoś się odezwie. A jednak – po jakimś czasie zadzwonił telefon i zaproszono mnie na spotkanie do Warszawy.
Przyjaciele, rodzina i partner bardzo mi kibicują. Mówią, że mam „jaja i odwagę”. Sytuacji chyba jednak do końca nie rozumie moja dorastająca córka. Nie pojmuje, po co jest mi potrzebna operacja, skoro do tej pory żyliśmy normalnie. Wiadomo, że z dziećmi nie rozmawia się o wszystkim, więc ona siłą rzeczy o wielu rzeczach po prostu nie wie…
Specjaliści czuwają
Wszystkimi pacjentkami z programu opiekuje się doktor Elżbieta Radzikowska, którą wspiera sztab specjalistów. – W ciągu tygodnia castingu dostaliśmy ponad 70 zgłoszeń. Wszystkie wnikliwie przeanalizowaliśmy, mając na uwadze to, co możemy zaoferować dotkniętym przez los kobietom. Nasze bohaterki wiele w życiu wycierpiały, a my postaramy się im pomóc – mówi specjalistka z zakresu chirurgii plastycznej i chirurgii ogólnej, ordynator Oddziału Chirurgii Plastycznej Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA, właścicielka Radzikowska Clinic i autorka książki „W służbie urody, czyli co naprawdę może poprawić chirurg plastyk”.
Program „Walka o piersi” już wiosną w Polsat Cafe