I Memoriał Lucjana Treli w Polsacie Sport Fight
Lucjana Trelę, pięciokrotnego mistrza Polski wagi ciężkiej kochali wszyscy. Niewiele zabrakło, by na igrzyskach w Meksyku (1968) pokonał słynnego George’a Foremana. Niewielkiego wzrostem, ale wielkiego duchem wojownika ze Stalowej Woli nie ma wśród nas już od roku. W sobotni wieczór zostanie rozegrany pierwszy memoriał jego pamięci. Zobaczymy kilka młodych, polskich talentów.
Trela, który zmarł 12 lutego ubiegłego, roku mierzył zaledwie 172 cm, a ważył poniżej limitu nieistniejącej wtedy wagi junior ciężkiej: niespełna 90 kg. A kładł na deski chłopów dwumetrowych. George’a Foremana, późniejszego wielkiego mistrza zawodowych ringów nie położył, ale stoczył z nim na igrzyskach w Meksyku wyrównany pojedynek. Jeden z sędziów punktował zwycięstwo małego Polaka 60:59, dwóch innych Foremana – 60:58, 60:57. Dwaj pozostali mieli na kartach remis, ale zgodnie z regulaminem musieli wskazać zwycięzcę i wskazali na Amerykanina.
Kolejnych rywali Foreman pokonał przed czasem i zdobył złoty medal. Ale Trelę zapamiętał bardzo dobrze. O walce z nim mówił między innymi Andrzejowi Kostyrze podczas igrzysk w Barcelonie, które komentował dla amerykańskiej telewizji, chwalił też Trelę podczas wizyty, którą przed laty złożył mu w Houston Edward Durda, przywożąc oficjalne zaproszenie do Stalowej Woli. Do wizyty Foremana w Polsce i spotkania z Trelą wprawdzie nigdy nie doszło, ale piękne wspomnienia pozostały.
Lucjan Trela nie miał szczęścia do wielkich, międzynarodowych imprez, ale w Polsce znali go nie tylko wierni kibice boksu. Najczęściej był o głowę niższy od swych rywali, a że jeszcze obniżał pozycję będąc przy tym bardzo szybkim i obdarzonym znakomitym refleksem pięściarzem, ci byli często bezradni. Miał dłonie jak bochny, kiedyś poczułem jego uścisk, to było imadło.
Bił więc mocno, jak trafił, to ci znacznie więksi i ciężsi padali. Pięciokrotnie był mistrzem Polski najcięższej kategorii. Ale na boksie, się nie dorobił. Kiedy już nie było dla niego pracy żył ze skromnej emerytury, a problemy zdrowotne z biegiem lat doskwierały mu coraz bardziej. Ledwie starczało na lekarstwa i życie dalekie od luksusów. Ale Lucek, jak to Lucek (tak na niego mówiono) nie narzekał. Twardy był nie tylko w ringu.
Na sobotniej gali w Stalowej Woli, którą organizuje Dariusz Snarski, olimpijczyk z Barcelony (1992) będzie między innymi wicemistrz Europy z 1977 roku i brązowy medalista MŚ z 1998 roku, Roman Gotfryd, były pięściarz Stali Stalowa Wola, czy 11. krotny mistrz Polski, Andrzej Rżany, trzykrotny olimpijczyk, brązowy medalista MŚ w Houston (1999) i ME w Puli (2004).
Niestety, tym razem z powodów zdrowotnych zabraknie Mariana Kasprzyka, złotego medalisty igrzysk w Tokio (1964) i brązowego medalisty z Rzymu (1960), który był z Trelą na niejednej sportowej imprezie, między innymi na igrzyskach w Meksyku. Będzie za to 87-letni Ludwik Algierd, który odkrył talent Treli i był jego pierwszym trenerem.
Nie brakuje głosów, pod którymi się podpisuję, że Trela byłby dobrym zawodowcem. Być może takim Mikiem Tysonem tamtych czasów, piekielnie niewygodnym dla znacznie wyższych rywali. Ale wtedy byłoby to równoznaczne z ucieczką z Polski, a o tym tacy jak Trela, Marian Kasprzyk, czy Jerzy Kulej (że wymienię tylko te nazwiska) nie pomyśleli chyba nawet przez chwilę.
W sobotni wieczór na ringu w Stalowej Woli będą walki amatorów i zawodowców. Wśród tych najmłodszych zobaczymy między innymi Artura Proksę, syna Grzegorza Proksy, byłego mistrza Europy zawodowców. Syn jest reprezentantem Polski kadetów i ma talent nie mniejszy od ojca, który tę galę skomentuje dla Polsatu.
W 8. rundowej walce wieczoru w wadze superśredniej Przemysław Gorgoń (9-6-1, 5 KO) zmierzy się z Malkahazem Sujashvillim (10-10, 8 KO), a w innych, np. Krzysztof Twardowski (7-2, 5 KO), ostatni pogromca Krzysztofa Zimnocha, z Ugandyjczykiem Hamzą Wanderą (19-16-3, 14 KO) w kategorii junior ciężkiej.
Ponadto do ringu wyjdą też Michał Bańbuła (13-28, 1 KO), który w wadze ciężkiej walczyć będzie z potężnym Michałem Bołozem (2-2), a Brytyjczyk Eli Frankham (2-0) z Białorusinem Artsiomem Czerniakiewiczem (3-26, 3 KO).
Jak mówi pochodzący ze Stalowej Woli Edward Durda, znany komentator i konferansjer tej gali, ludzie w tym mieście kochają boks, więc hala z pewnością nie będzie świeciła pustkami.
Transmisja gali ze Stalowej Woli od godz. 19 w Polsacie Sport Fight