“Pewnego razu w Hollywood” już 26 lutego w AXN (wideo)
Pomieszanie fikcji i rzeczywistości w jednym z najgłośniejszych filmów ostatnich lat, opowiedziane charakterystycznym językiem Tarantino. Protesty córki Bruce’a Lee, kontrowersje wokół morderstwa Sharon Tate oraz Rafał Zawierucha w roli Polańskiego. Historia Hollywood jakiego już nie ma z niezliczoną liczbą gwiazd i nagród, w tym Oscarem dla Brada Pitta za rolę drugoplanową.
W swoim ostatnim filmie Tarantino stworzył opowieść wokół najbardziej medialnej zbrodni w historii show biznesu – niewyobrażalnej tragedii, która spotkała najgorętszą parę Hollywood końca lat 60-tych ubiegłego wieku. Roman Polański był niesiony ogromnym sukcesem swojego ostatniego filmu, Dziecko Rosemary (1968 r.). W tym czasie ożenił się z robiącą karierę w Mieście Aniołów, 25-letnią aktorką Sharon Tate. Ślub wzięli w Londynie, w którym się poznali. Przyjęcie odbyło się w klubie Playboya. O tym wydarzeniu, ówczesne gazety pisały: „W tym przyjęciu wziął udział niemal cały Londyn i połowa Hollywood”. Oboje byli na topie. Latem 1969 r. Sharon była w dziewiątym miesiącu ciąży. Polański kręcił w Europie swój kolejny film. 9 sierpnia 1969 roku, w rezydencji przy Cielo Drive 10050, sekta Mansona zabiła pięć osób, w tym Sharon Tate.
Tarantino podszedł do tej historii po swojemu, czego można się było domyślić już po jego apelach po premierze filmu. Reżyser zaklinał recenzentów na całym świecie, by nie spojlerowali zakończenia. Ci, którzy widzieli już film, zgodzą się, że spojler zepsułby całą zabawę, ponieważ zakończenie tej historii jest bardzo tarantinowskie – nieprzewidywalne i niesamowite. Tym, którzy jeszcze filmu nie widzieli, można pozazdrościć, taki suspens zdarza się nieczęsto.
Tarantino pomieszał fakty i swoje wyobrażenia o tych wydarzeniach. Reżyserskim pomysłem było powołanie do życia dwóch fikcyjnych bohaterów: gwiazdy Hollywood, Ricka Dalton (Leonardo DiCaprio) i kaskadera, Cliffa Bootha (Brad Pitt), dublującego Daltona. Postaci stworzono na podstawie prawdziwych historii wielu innych aktorów i kaskaderów z filmowej stolicy świata. Tak samo obecność Bruce’a Lee w filmie jest tarantinowską fikcją. Prawdą jest jednak, że mistrz sztuk walk był konsultantem i instruktorem kung fu wielu znanych postaci, w tym samego Polańskiego. Rodzina Lee podniosła głośny protest po filmie. U Tarantino, najsłynniejszy na świecie mistrz kung fu, (uwaga spojler) po prostu przegrywa z Boothem. To właśnie oburzyło potomków Lee.
Dużo w filmie jest o sekcie Mansona. Degenerat, niespełniony muzyk, alfons, stręczący nastoletnie uciekinierki z domów rodzinnych. Usidlał je w swojej sekcie, którą nazywał „Rodziną”. Jaki był finał wysłania przez niego swoich uczniów do domu Polańskiego wiemy. Lecz Tarantino potraktował to znowu po swojemu – epicko i zaskakująco.
Samo zaprezentowanie końca epoki Dzieci Kwiatów, po dekadzie całkowitej wolności, też się reżyserowi udało pokazać. Choć również jest to jego marzenie, alternatywne wyobrażenie historii. W rzeczywistości zakończenie ery hipisów nastąpiło w grudniu tego samego roku, ale nie w Hollywood lecz podczas koncertu The Rolling Stones na „Altamont Festival”. Impreza miała być odpowiedzią Zachodniego Wybrzeża na Woodstock. Organizatorzy do ochrony festiwalu zatrudnili gang motocyklowy „Hell’s Angels”. Będący pod wpływem narkotyków motocykliści zasztyletowali czarnoskórego uczestnika. Magazyn muzyczny „Rolling Stone” określił to wydarzenie „najgorszym dniem rock and rolla w historii”.
Premiera filmu Pewnego razu w… Hollywood w sobotę 26 lutego o godz. 20:00 w AXN