Marian Kmita o 25-leciu Polsatu Sport
Za nami wyjątkowa gala 25-lecia Polsatu Sport. Z tej okazji redakcja oraz zaproszeni goście spotkali się w siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego, aby uczcić ten szczególny moment. – Myślę, że te osoby, które znalazły się dzisiaj na scenie, to każdy z nich jest liderem w swojej specjalności. Ja to spinam i to chyba funkcjonuje – podkreśla dyrektor ds. Sportu w Telewizji Polsat, Marian Kmita.
Marian Kmita (dyrektor ds. Sportu w Telewizji Polsat): Trudno powiedzieć, jak to jest. Myślę, że te osoby, które znalazły się dzisiaj na scenie, to każdy z nich jest liderem w swojej specjalności. Ja to spinam i to chyba funkcjonuje. To liderowanie nie jest zbyt zaborcze – jest dużo swobody, dużo zaufania i dużo współpracy. I myślę, że to też jest źródło naszego sukcesu, że tak było od początku, że ufaliśmy sobie, potrafiliśmy podzielić się zawodami. Tak jak w drużynie. To bardzo przypomina drużynę.
Rzadko który zespół przez 25 lat jest w stanie wytrzymać w tym samym składzie. Są tacy, którzy odchodzą, bo chcą, a są tacy, którzy od nas odeszli, bo tak się potoczyło życie.
Mógłbym powiedzieć, że takie jest życie. Musimy się liczyć, że może nas spotkać coś niedobrego albo że będzie fajniejsza praca, chociaż trudno to sobie wyobrazić, aby była fajniejsza od pracy w Polsacie Sport. Myślę, że ta oś, która stanowi fundament tej konstrukcji – ona się nie zmienia. To też jest jeden z naszych atutów. Na 25 lat istnienia nie spadliśmy z pudła, czyli w wyścigu z innymi kanałami – TVP, Eurosportem, Canal+ i resztą zawsze byliśmy najdalej na trzecim miejscu. To jest siedem złotych, dziesięć srebrnych i osiem brązowych medali, więc daj Boże, jakby nasi sportowcy przywozili z igrzysk taki wynik, to byłoby fantastycznie. To też jest powód do satysfakcji – dla kierownictwa firmy i dla nas, wewnątrz Polsatu Sport. Potrafimy się tym cieszyć i to docenić.
Ktoś musiał odkryć Beatlesów. Tym kimś był w tym przypadku Piotr Nurowski.
Można powiedzieć, że to Brian Epstein, jeśli chodzi o Polsat Sport (śmiech). Mieliśmy dużo szczęścia – i do tego, że prezes Solorz lubi sport, a Piotrek był fanatykiem sportu. To nam bardzo pomogło. Do tego wiele relacji towarzyskich, bo te znajomości Piotrka ze Zbyszkiem Bońkiem pomogły nam bardzo, nie tylko na samym początku, ale przez cały czas, kiedy Zbyszek był gdzieś w pobliżu – jako szef “Go and goal” czy jako prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. O nim też trzeba pamiętać. A my doskoczyliśmy. Ten pociąg miał być osobowy, a stał się pancernym – i to dobrze uzbrojonym.
foto, źródło. Polsat Sport
