MediaPolsatZapowiedzi TV

Miniserial komediowy „Mayday” w Polsat Seriale

Na antenie Polsatu Seriale rozpoczynamy emisję miniserialu komediowego pt. „Mayday”! To dzieło twórcy takich kinowych przebojów, jak: „Planeta Singli 2” i „Planeta Singli 3” oraz współscenarzystki hitów: „Lejdis” i „Śniadanie do łóżka”. W rolach głównych niezawodna komediowa obsada: Piotr Adamczyk, Anna Dereszowska, Weronika Książkiewicz, Adam Woronowicz i Andrzej Grabowski. Ten miniserial powstał z inspiracji teatralnym i kinowym hitem, pod tym samym tytułem!

 

Jeden mężczyzna, dwie żony i setki kłopotów, w których nie pomoże żadne „mayday” ani „S.O.S”! Głównym bohaterem tej przezabawnej opowieści jest Janek Kowalski (Piotr Adamczyk) –  spokojny taksówkarz, który… jest bigamistą. Prowadzi podwójne życie – jest mężem Basi (Anna Dereszowska), z którą mieszka w Warszawie oraz… Marysi (Weronika Książkiewicz), z którą dzieli piękny dom na obrzeżach stolicy. Żadna z kobiet nie wie nic o istnieniu tej drugiej.

Dzięki umiejętnemu lawirowaniu między dwiema żonami wszystko jakoś się układa… do czasu, kiedy pewnego dnia na głowę Janka spadną dodatkowe, pozamałżeńskie kłopoty. Ryzyko, że któraś z jego ukochanych dowie się o podwójnym związku wzrasta dramatycznie, gdy w wyniku pobicia trafia on do szpitala i…  policjant prowadzący śledztwo w tej sprawie, inspektor Piotrowski (Andrzej Grabowski) zaczyna zadawać coraz więcej niewygodnych pytań. Bohaterowi nie starcza już wymówek, aby ukryć prawdę.

Na szczęście z pomocą przychodzi mu znajomy Staszek (Adam Woronowicz). Lawina zdarzeń, pomyłek i zwrotów akcji przerosną ich wielokrotnie… a to dopiero początek. Każde wymyślone na poczekaniu męskie kłamstewko będzie miało kolosalne skutki!

Streszczenia odcinków:

Odcinek 1

Głównym bohaterem tej przezabawnej opowieści jest Janek Kowalski (Piotr Adamczyk)spokojny taksówkarz, który nie lubi rewolucji, przygód. Najważniejsze jest dla niego, żeby każdy kolejny dzień przebiegał zgodnie z planem, jaki dawno temu zapisał sobie w kalendarzyku. To konieczność, bo jedynym, co odróżnia Janka od przeciętnego „kowalskiego” jest fakt, że jest bigamistą. Ma dwa domy, dwa życia, dwa zawody i dwie piękne i poślubione kobiety. Udaje mu się to łączyć, ale do czasu.

Janek staje w obronie napadniętej staruszki. W wyniku bójki traci przytomność i budzi się dopiero w szpitalu. Gdy odzyskuje przytomność, ku swojemu przerażeniu orientuje się, że będąc nieprzytomnym stracił cały dzień. Dzień, w którym jedna żona – czekała na jego powrót, a druga nie miała z nim kontaktu. To może sprawić, że cały misternie tkany przez niego latami plan może legnąć w gruzach. Co gorsza, przy jego łóżku pojawia się policjant, chcący spisać zeznania. Janek orientuje się, że będąc nieprzytomny podał dwa różne adresy: domu w Rozalinie i mieszkania w Warszawie. Jest spanikowany. Upiera się, że to pomyłka, pewnie było dwóch Kowalskich, on mieszka w Warszawie… a gdzie? Janek nie odpowiada. Udaje omdlenie. Musi, bo jeśli powie prawdę, grozi mu więzienie za bigamię. Długo jednak Janek nie może udawać nieprzytomnego. Jedyne, co mu pozostaje to zwiać ze szpitala. Może w tym mu pomóc tylko jedna osoba. Jego przyjaciel Staszek…

Odcinek 2

Po karkołomnej akcji oszukania Policjanta przez Staszka w Rozalinie Janka czeka jeszcze tylko jedna misja. Jest nią powrót do Warszawy i wytłumaczenie się ze swojej nieobecności drugiej żonie – Baśce. Musi tylko wymyślić pretekst dla Marii, żeby go wypuściła z domu. Po tym jak dowiedziała, że miał wypadek, może to być trudne. Co gorsza nie ma, jak jechać, bo skłamał żonie, że ich Rolls Royce jest w naprawie, dlatego musiał wrócić do domu taksówką. Jak zwykle z pomocą przychodzi Staszek, ale tym razem nie bezinteresownie. Chce kasę za pomoc oraz chce poznać drugą żonę Janka. Jest ciekawy. Cała sytuacja coraz bardziej zaczyna go kręcić. Janek wraca do Baśki i udaje mu się wytłumaczyć swoją nieobecność przekupując żonę wycieczką, na którą w tajemnicy zbierał pieniądze biorąc dodatkowe kursy. Nie wie, że czeka go kolejny problem. Torbą z pieniędzmi, pozostawiona w jego taksówce przez tajemniczego klienta, należała do… gangsterów. W mieszkaniu Janka pojawiają się właściciele torby i żądają zwrotu jej zawartości. Gangsterzy dają im obu czas na oddanie kasy. Sytuacja robi się jednak beznadziejna, bo bagażnik taksówki jest pusty. Ktoś ukradł torbę. Po raz kolejny Janka z opresji ratuje Staszek…

Odcinek 3

Ślub, który Janek ma obsługiwać ze Staszkiem, okazuje się jedną wielką katastrofą. Na domiar złego, Staszek wdaje się w romans z… panną młodą. Obaj wylatują z wesela. Skąd teraz wezmą kasę na spłacenie gangsterów? Pod nieobecność Janka i Staszka Maria spotyka się z Baśką. Na razie nic nie wskakuje na to, że miałyby się zorientować, iż mają tego samego męża. Maria zaprasza Baśkę do Rozalina na kolację, oczywiście z mężem. Kiedy Janek wraca i dowiaduje się, że jego kobiety spotkały się, jest przerażony. Nie może zabronić im kontaktu, ale nie może pozwolić też na to, żeby kolacja doszła do skutku. Nie ma jednak wyjścia. Musi wszystko zorganizować tak, żeby grać dalej w grę, która prowadził latami. Po raz kolejny jedyną osobą, która może mu w tym pomóc, jest Staszek. Tymczasem Janek wpada na jeszcze jednej genialny pomysł. Żeby spłacić dług bandytom, muszą ze Staszkiem wygrać na wyścigach konnych. To jedyne wyjście i ostatnia deska ratunku. Policjant prowadzący sprawę pobicia Janka tymczasem zaczyna się domyślać, że coś tu nie gra…

Odcinek 4

Kolacja w Rozalinie trwa. Karkołomne lawirowanie Janka i kłamstwa Staszka – cała ich wspólna misterna maskarada sprawia, że plan wypala. Co więcej, wydaje się, że po tym wieczorze Maria już nigdy nie będzie chciała spotkać się z Baśką. Rozstają się skłócone, co bardzo jest na rękę Jankowi. Wydaje się, że wygrał. Nie może jednak cieszyć ze swojego zwycięstwa, bo ciągle wisi nad nim wizja oddania kasy bandytom. Co gorsza, ci pojawią się. Porywają Janka i Staszka i dają im do zrozumienia, że żarty się skończyły. Dają im kilka godzin na zorganizowanie pieniędzy. Inaczej obaj stracą życie! Pod ich nieobecność, w Rozalinie znów pojawia się Baśka. Miała nie kontaktować już z Marią, ale szuka męża… Na wyścigach okazuje się, że Staszek popełnił błąd wybierając metodę obstawienia. Nie dostaną nagrody, póki ich koń nie wygra w derbach. Janek jest załamany, co gorsza na wyścigach pojawiają się Maria i Baśka, a zaraz za nimi Policjant… Jankowi ni pozostaje nic innego jak zwiać, i to zwiać przez tor pełen biegnących koni…

Odtwórcy ról pierwszoplanowych o swojej pracy na planie

Jedną z kluczowych cech „Mayday” wydaje się być kreatywne i nieobarczone żadnym ograniczeniami podejście do bawienia na skrzyżowaniu dwóch kultur. „Uważam, że nam w kinie potrzeba więcej anglosaskiego poczucia humoru. Grałem w wielu komediach i zdaję sobie sprawę z tego, że w Polsce często jesteśmy niewolnikami poprawności, bojąc się tego, co zbyt dwuznaczne albo może być uznane za oburzające”, tłumaczy Piotr Adamczyk. „Myślę, że anglosaskie poczucie humoru jest dużo odważniejsze, ponieważ nikt się tam nie zastanawia, czy coś może być kontrowersyjne, tylko wyciskają wszelkie kontrowersje jak cytrynę. W Mayday mieliśmy szansę zagrać w filmie, który właśnie tak pochodzi do kwestii komediowej rozrywki”, zachęca aktor. „Przy czym należy podkreślić, że ci, którzy wybiorą się do kina, żeby się pobawić, będą się w kinie bawić, a ci, którzy pomyślą, że skoro już widzieli Mayday w teatrze, to nie muszą się do kina wybierać, będą po prostu tego żałować”. Ostatnie słowo należy do Wojtka Pałysa, który jest zadowolony z osiągniętego efektu i faktu przełamywania w polskim kinie komediowej poprawności. „Mimo że to farsa, chcieliśmy być jak najbliżej życia, być jak najbardziej naturalnymi. Seks jest częścią ludzkiego życia, tak jak romantyzm, delikatność i czasem wulgarność. Nie ma się czego wstydzić, lecz przyjmować wszystko takie, jakim jest. I się śmiać. Życzę widzom w kinach dużo śmiechu”.

Wszystkie teoretyczne założenia i realizacyjna maestria ekipy pod wodzą Sama Akiny nie miałyby większego znaczenia, gdyby zatrudnieni do filmu aktorzy nie unieśli położonej na ich barkach odpowiedzialności. Na szczęście czwórka głównych wykonawców – Piotr Adamczyk, Adam Woronowicz, Weronika Książkiewicz i Anna Dereszowska – sprostała temu wyzwaniu, tworząc wieloznaczne i szalenie zabawne postaci, a wspierający ich na drugim planie świetni aktorzy charakterystyczni dołożyli „Mayday” jeszcze więcej filmowego uroku i wyrazu.

Piotr Adamczyk jako Janek

Piotr Adamczyk znalazł się w roli Janka w swoim żywiole, tworząc postać czarującego kłamcy, który wykorzystuje każdego, kto mu na to pozwala, w szczególności dwie piękne kobiety, pragnące przeżyć z nim swoje życie. „Jaki jest mój Janek? To bigamista, oszust i przestępca, bo pamiętajmy, że bigamia jest przestępstwem. Ale ma jakiś rodzaj wdzięku i jest naprawdę zakochany w obu swoich żonach. Mawia zresztą, że są to dwie strony tego samego medalu i wspólnie tworzą kobietę idealną, a on nie potrafi z żadnej z nich zrezygnować. Po prostu chłopak gdzieś po drodze się pogubił, a przez pięć lat funkcjonowania w podwójnym związku nauczył się jeszcze lepiej kręcić i stawiać na swoim”. Janek wypracował sobie dobrze działający system kodów, które pozwalają mu zachowywać wszystkie sekrety pod kontrolą. PZM – Poranek z Marią. WZB – Wieczór z Baśką. KKDW – Kot Ku**a Do Weterynarza.

Ale, jak twierdzi Adamczyk, Janek jest postacią nieszczęśliwą. „Nie można mieć dwóch żon i nie zwariować. On żyje w ciągłym stresie, w ciągłej gonitwie, w ciągłym kłamstwie”. A my dzięki Piotrowi Adamczykowi i tak go lubimy i mu kibicujemy – również w tych momentach, w których jego tajemnica będzie wisiała na włosku. „Piotr jest inteligentnym i czarującym mężczyzną o ogromnym poczuciu humoru i świetnym wyczuciu komediowego rytmu. Jego bohater jest istnym draniem, ale dzięki Piotrowi jest draniem interesującym, którego chcemy bliżej poznać. Typem postaci, którą kochamy nienawidzić. Bez niego ten projekt nie mógłby się udać”, podsumowuje Sam Akina. Aktor wciąż poszukuje nowych zawodowych wyzwań, jednak nie wszystkim spodobał się pomysł, by zagrać w mocno niegrzecznej komedii dla dorosłych. „Dostałem niedawno na Instagramie, pod zdjęciem z planu Mayday, oburzony komentarz, że aktorowi, który zagrał papieża, nie przystoi grać w takich filmach, co myślę, że powinno być dodatkową zachętą dla wielu widzów, żeby wybrać się do kina”, śmieje się Piotr Adamczyk. „Wciąż muszę tłumaczyć, że jestem aktorem, a aktor jest od tego, żeby grać i nie mam zamiaru ograniczyć się do grania Jezusa czy Boga, bo chyba tylko tyle by mi pozostało do zrobienia wedle niektórych fanów”.

Adam Woronowicz jako Staszek

Adam Woronowicz rolą Staszka potwierdził, że czuje komedię jak niewielu polskich aktorów, co widzowie docenią między innymi w chwilach, w których jego postać okazuje się ściemniać na równie wysokim poziomie co Janek. Choćby w scenach, w których pomaga koledze, spontanicznie wcielając się przez telefon w postać podłódzkiego rolnika z dziwnym zaśpiewem. I aż żal bierze, że aktor nie dostaje zbyt często propozycji grania w tym gatunku. „Gram Staszka, kolegę Janka, który jest fanem motoryzacji i ogólnie lat 80. Wynajmuje garaż u Janka i Marysi. To postać szalona, ale ma dużą łatwość wchodzenia w różne sytuacje i pomaga Jankowi w całej akcji”, wyjaśnia Woronowicz. „Mayday to przede wszystkim klasyczna komedia pomyłek, gdzie dużo wydarza się sytuacyjnie. To ciągłe gubienie tropów i mylenie widza. Zmiany następują w obrębie poszczególnych scen, a postaci są zaskakiwane nowymi sytuacjami”. Weronika Książkiewicz była zachwycona współpracą z aktorem. „Adam jest wspaniały tej roli. Znakomicie wcielił się w faceta, który najpierw coś robi, a dopiero potem myśli, a dzięki temu jego Staszek jest nie tylko naprawdę zabawny, ale też bywa wzruszający”. Podobnie o Woronowiczu wypowiada się Sam Akina: „Ma niesamowite komediowe wyczucie, a zarazem jego poczucie humoru wypada na ekranie naturalnie, realistycznie. Adam nie szarżuje, nie musi, chyba że tego wymaga scena”.

Weronika Książkiewicz jako Marysia

Reżyser „Mayday” był również pod dużym wrażeniem Weroniki Książkiewicz w roli Marysi, statecznej i ułożonej żony Janka, która nie uznaje odmownych odpowiedzi, ma tendencje do pracoholizmu oraz wydaje potężne pieniądze, żeby uwić sobie i swojemu mężusiowi piękne, luksusowe gniazdko, w którym będą mogli założyć rodzinę. „Weronika to żywioł, istna petarda, co świetnie sprawdziło się przy tej postaci. Potrafiła w ułamku sekundy zmieniać się z kochającej, troskliwej żony w tykającą bombę zegarową”, wspomina Akina. „Maria jest przede wszystkim perfekcyjną panią domu. Poświęca całe swoje życie i karierę, by zbudować idealny dom, a w momencie, gdy zderza się z rzeczywistością, następuje kryzys. Wynosi z tego jednak ważną nauczkę, że plany stworzenia wspaniałego domu i szczęśliwej rodziny nie mogą zawierać się w kolorze ścian. Że nie to jest w życiu najważniejsze”, opowiada aktorka, która znakomicie czuła się u boku Piotra Adamczyka. „Nie pierwszy raz graliśmy małżeństwo, a o wiele łatwiej wchodzi się na plan, wiedząc, czego można się po partnerze spodziewać. Piotrek jest fantastycznym człowiekiem, a przy okazji zawsze przygotowanym i skupionym na swoich zadaniach aktorem. Lubi zaskakiwać i jest nieoczywisty, a co mnie szczególnie cieszy przy okazji każdej naszej współpracy – jest bardzo wymagający. Lubię takich partnerów”.

Anna Dereszowska jako Basia

Komediowy prostokąt zamyka Anna Dereszowska w roli roztrzepanej, szalenie uroczej Baśki, drugiej (czy też może pierwszej?) żony Janka, z którą ten mieszka w Warszawie. Akina twierdzi, że tylko Dereszowska mogła zagrać tę uroczo specyficzną postać, bowiem „jest świetną aktorką komediową, ale wykorzystywała także każdą sposobność, żeby przemycić w swojej roli emocje i podkreślić ogromną wrażliwość bohaterki”. Baśka jest utalentowaną masażystką, która marzy o założeniu ze swym bardziej rozgarniętym przyjacielem Iwo salonu masażu, ale nigdy nie jest w stanie wyczuć odpowiedniego momentu do działania. „Ona jest absolutnym chodzącym chaosem, kolorowym ptakiem, ale jednocześnie okazuje się być bardzo niepewna siebie. Kocha Janka za to, że on kocha ją za to, jaka jest, że niczego od niej nie oczekuje, że za nic jej nie krytykuje”, opowiada aktorka. „To był świetnie napisany tekst. I zabawny, i w niektórych momentach bardzo wzruszający, bo każda z postaci ma swoje pięć minut, gdzie mówi o swoich troskach”. Weronika Książkiewicz podkreśla natomiast, że w przeciwieństwie do otwarcie komediowego tandemu Adamczyk-Woronowicz, filmowe panie zaoferują widzom zupełnie inny typ humoru. „Zabawność naszych postaci wynika raczej z kontekstu danej sytuacji. Jak w scenie, w której spotykamy się w piątkę na kolacji, ale przez większość czasu nie wiemy, że mamy jednego męża i mówimy o tym samym facecie”.

Andrzej Grabowski jako inspektor Piotrkowski

Świetnie dopasowanej do konkretnych komediowych zadań obsady dopełniają między innymi: Andrzej Grabowski w roli inspektora Piotrkowskiego, który wyczuwa pismo nosem i prowadzi śledztwo w sprawie Jana Kowalskiego; Bartosz Porczyk w roli lojalnego Baśce masażysty Iwo, który nie pałał nigdy do jej męża wielką sympatią; Ewa Kasprzyk, jako wymagająca szefowa salonu Baśki i Iwo; Wojciech Czerwiński jako gangster Rafał, któremu Janek przez zrządzenie losu jest winien duże pieniądze; i Tomasz Oświeciński w roli jeszcze pomagiera rzeczonego gangstera Rafała. Na ekranie będzie się działo. Od spontanicznych porodów, seksualnych perturbacji oraz wściekłych kobiet po kradzieże mienia, desperackie zakłady na wyścigach konnych, w „Mayday” może wydarzyć się dosłownie wszystko. Albo, jak ujął to Piotr Adamczyk: „Ten film jest jazdą po bandzie. Nie ma w nim kompromisów. Idziemy na całość. Myślę, że to zaskoczy widzów”.

Twórcy filmu o swojej pracy na planie

Najpierw była sztuka „Run for Your Wife” autorstwa brytyjskiego dramaturga i reżysera Raya Cooneya. Napisana i zainscenizowana z matematyczną precyzją, ubrana w szaty zwariowanej farsy opowieść o taksówkarzu z dwiema pięknymi i niewiedzącymi o swym istnieniu żonami, zadziwiała swym ciętym dowcipem oraz humorystyczną uniwersalnością już od pierwszego wystawienia w 1983 roku. W kolejnych dekadach pojawiały się kolejne inkarnacje tej historii pełnej seksualnych aluzji, erotycznych podtekstów oraz serwowanych niespodziewanie bon motów i atrakcyjnych puent, a brytyjską komedią dla pragnących niegrzecznej zabawy dorosłych zachwycił się cały świat. Od londyńskiego West Endu, gdzie była wystawiana przez rekordowe dziewięć lat, poprzez zupełnie odmienną kulturowo Koreę Południową, gdzie przeszła do historii jako jedna z najpopularniejszych sztuk wystawianych w kraju, po Polskę, w której stała się legendą rodzimych teatrów. I jest grana przy pełnej widowni do dzisiaj.

Opowieść o nieznającym umiaru taksówkarzu-bigamiście zasługiwała na porządną i kreatywną adaptację. W styczniu 2020 roku „Run for Your Wife” doczeka się efektownej ekranizacji. Twórcy „Mayday” – tak bowiem brzmiał od samego początku tytuł polskiego przekładu sztuki, którego dokonała oryginalnie Elżbieta Woźniak – postanowili pójść zupełnie inną ścieżką. Film jest bierze ze sztuki Cooneya to, co było w niej najlepsze i najbardziej wartościowe, a resztę czasu ekranowego wypełnia pędzącym na złamanie karku tempem, nieograniczonym niczym poczuciem humoru, łączącym polską ułańską fantazję z anglosaską elastycznością językową. Oraz przemyconym subtelnie przesłaniem, że w miłości niby wszystkie chwyty są dozwolone, ale wygrywa ten, kto odważy się na bycie prawdziwie szczerym…

„Mam na koncie kilka komedii, bo bardzo lubię ten gatunek za to, czym może się stać, jeśli wykorzysta się jego ogromne możliwości. Od jakiegoś czasu byłem natomiast rozczarowany poziomem polskich filmów komediowych, również tych, które wykorzystują niesłabnącą popularność komedii romantycznych” – wspomina producent Wojtek Pałys, który był nie tylko ojcem filmowego „Mayday”, ale także jednym ze scenarzystów projektu. „Szukając nowych pomysłów, pewnego dnia poszedłem po rozum do głowy i sprawdziłem, co świętowało w ostatnich latach największe tryumfy na deskach teatralnych. Było kilka fantastycznych sztuk, na których ludzie genialnie się bawią, ale numerem jeden było bezapelacyjnie Mayday, które od dekad wywołuje w całym kraju wybuchy radości”, mówi Pałys. „Gdziekolwiek sztuka nie jest grana, przepony pękają, a ludzie umierają ze śmiechu. Podjąłem więc to wyzwanie, żeby zrobić film, który oferowałby widzom dokładnie to samo, a w pewnym sensie nawet więcej!”

Wojtek Pałys nie miał również żadnych wątpliwości, kto powinien stanąć za sterami projektu, gdyż w zauważalnym w polskich kinach przesycie średniej jakościowo komedii jedna seria świeciła przykładem tego, ile można jeszcze wyciągnąć z tego gatunku. A że rzeczony reżyser nie był Polakiem, tym lepiej – wedle słów producenta – dla „Mayday”, które nie miało powielać żadnych istniejących schematów. Chodzi oczywiście o Sama Akinę, amerykańskiego filmowca oraz jednego ze współtwórców imponujących sukcesów trylogii „Planeta Singli” – współtworzył scenariusz do wszystkich części, „dwójkę” wyreżyserował, a „trójkę” współreżyserował wraz z Michałem Chacińskim. „Sam Akina wyznaje zupełnie inną filozofię niż polscy reżyserzy próbujący tworzyć komedie. Nie ma tego naszego polskiego smutku, tej potrzeby refleksyjności, a przy okazji nie boi się prawdziwej, czystej, odważnej komedii i rozumie specyfikę polskości, co udowodnił w poprzednich projektach”, wyjaśnia swój wybór Wojciech Pałys. „Znakomicie nam się razem pracowało, a jego wkład okazał się nieoceniony dla finalnego efektu”.

„Zaskoczyło mnie, jak bardzo oryginalny tekst sztuki nie działa w kontekście filmowym, więc bardzo się cieszę, że Sam brał udział w pracach nad scenariuszem, bo podszedł do tego z dystansem i typowo anglosaskim luzem oraz poczuciem humoru”, dodaje Piotr Adamczyk, który był z projektem od samego początku i zagrał główną rolę bigamisty Jana Kowalskiego. Akina nie znał wcześniej sztuki Cooneya, zauważył więc w niej wiele ciekawych możliwości, które umykały twórcom zakochanym w jej wyrazistej komediowości. „Część żartów przypomniała mi najlepsze dokonania amerykańskich komików z lat 80., którzy wytyczali nowe szlaki dla tej formy rozrywki, ale dzisiaj ich osiągniecia są traktowane jako coś oczywistego”, wspomina Akina, który napisał finalną wersję scenariusza z Hanną Węsierską, Jules Jones oraz Wojtkiem Pałysem. Dodaje: „Pomyślałem, że chciałbym podjąć to wyzwanie i zrobić z tego coś bardziej współczesnego. W efekcie z dwuaktowej brytyjskiej sztuki stworzyliśmy trzyaktowy polski film, do którego dodaliśmy nowe motywy”.

„Mayday” nieprzypadkowo zaskarbiło sobie serca dziesiątek tysięcy rodzimych widzów, od 1992 roku bawiąc oraz zaskakując diabelnie inteligentną mieszanką komedii pomyłek, prowokacyjnego komizmu sytuacyjnego oraz błyskotliwych werbalnych potyczek. Jednak to, co sprawdza się na deskach teatrów, przy żywiołowo reagującej publiczności, nie zawsze ma sens w kontekście dzieła filmowego, które rządzi się zupełnie innymi prawami. „Do takich adaptacji nigdy nie można podchodzić na zasadzie literalnej. Kino nie jest teatrem. To banał, ale mam wrażenie, że wielu twórców o tym zapomina”, tłumaczy Wojtek Pałys. „Chciałem od początku uciec w naszym Mayday od jakiegokolwiek powinowactwa z teatrem, tym bardziej, że po negocjacjach z Rayem Cooneyem oraz Elżbietą Woźniak mieliśmy prawo do swobodnej adaptacji. To miała być prawdziwie filmowa komedia, w stanie czystym – nie romantyczna, ale wielowarstwowa farsa z genialnymi dialogami, zagrana przez topowych polskich aktorów”, kontynuuje producent, nadmieniając, że jego zdaniem zadanie udało się jak najbardziej wykonać. „Rzadko zdarza się coś takiego, że w trwającym ponad sto minut filmie nie ma trzech minut, gdy widz się nie uśmiechnie, i pięciu minut, gdzie nie spadnie z fotela!”

Reżyser Sam Akina twierdzi, że najtrudniejszą przeszkodą w ekranizowaniu sztuki była jej precyzyjnie zaplanowana farsa, w ramach której aktorzy teatralni grali tak, jakby byli trybikami dobrze działającego szwajcarskiego zegarka. „Chciałem, żeby aktorzy wypowiadali swoje kwestie z prędkością karabinu maszynowego, jak w amerykańskich screwball comedies z lat 30. i 40. XX wieku. Chciałem różnych warstw ekranowego humoru, które pracowałyby na siebie, dając ciekawy efekt komediowego chaosu. Ale w filmowych farsach łatwo popaść w samozachwyt i grać po linii najmniejszego oporu, odhaczać mechanicznie sprawdzone gagi, powielać dowcipy. A wtedy widz czuje, że nie musi angażować się w opowiadaną historię”, wyjaśnia Akina, który postanowił podkręcić przyjacielską więź między bohaterami i dołożyć postaciom drugoplanowym nieco głębi. „Takie komedie jak Mayday muszą zawierać nie tylko wiarygodne postaci, ale także solidne podłoże dramaturgiczne, by publiczność zaangażowała się w to, co dzieje się na ekranie. Nawet w najlepszych amerykańskich parodiach typu Czy leci z nami pilot? oraz Naga broń: Z akt Wydziału Specjalnego funkcjonowała bardzo mocna dramaturgia, która dawała widzom punkt emocjonalnego zaczepienia”.

Aktorzy wspominają pracę na planie jako niezwykle kreatywną oraz… wyjątkowo trudną. „Grywam często w teatrze w farsach, i zastanawiałam się przy okazji czytania scenariusza, czy z czegoś tak charakterystycznego dla sceny, z farsy opartej na aktorskiej przesadzie, ze sztuki bazującej na rytmach i sytuacjach zainscenizowanych co do ułamków sekund, da się zrobić dobry film”, wspomina Weronika Książkiewicz, która wcieliła się w Marysię, jedną z żon Janka. Aktorka pracowała natomiast już z Akiną nad trylogią „Planeta Singli”, znała więc jego możliwości. „Kiedy opowiadał mi o swojej wizji, wiedziałam, że on ma cały film poukładany w głowie”, podkreśla Książkiewicz. „Praca na planie była przyjemna, ale jednocześnie żmudna. Zarówno przed zdjęciami, jak i w ich trakcie mieliśmy dużo prób, żeby pewne rzeczy dograć lub wymyślić na nowo. Nigdy wcześniej nie robiłam w filmie tylu różnych dubli i ustawień kamery. Wszystko po to, żeby później, w montażu, uzyskać odpowiedni dla farsy rytm”.

Piotr Adamczyk był nade wszystkim zachwycony otwartością Akiny na improwizację, z czego skrzętnie wraz z Adamem Woronowiczem korzystał. „Na próbach testowaliśmy różne swoje pomysły, a Sam, mimo że nie mówi dobrze po polsku, w lot wszystko łapał. Był bardzo wyczulony na prawdę wewnętrzną – prawdę emocji, rytmu, spojrzenia. Tłumaczyliśmy mu, dlaczego naszym zdaniem taki czy inny żart będzie po polsku śmieszny, a on oceniał to na różne sposoby. Często po prostu patrząc na reakcje ekipy, która była tak naprawdę naszą pierwszą widownią”, opowiada polski aktor. „Cóż, mieliśmy trochę przerwanych ujęć, bo ktoś nie wytrzymał i nagle parsknął śmiechem albo komuś ze śmiechu mikrofon wszedł w kadr. Bardzo nas to cieszyło, bo widzieliśmy, że skoro ludzi na planie to śmieszy, to jest szansa, że kamera to zarejestruje i rozśmieszy widzów w kinach”. Adamczyk wspomina, że „Mayday” tak dobrze wyszło na ekranie ze względu na przyjaźń łączącą czwórkę głównych aktorów. „Z Weroniką i Anią wielokrotnie już się spotykaliśmy na planach, obie grały zresztą moje żony!”, śmieje się filmowy Janek. „Z kolei z Adasiem zagraliśmy lata temu w komedii Święty interes, w którym nasi bohaterowie, bracia, dziedziczą auto Karola Wojtyły, więc mieliśmy te relacje już przepracowane. On zresztą jest aktorem, który po prostu uskrzydla swoich partnerów”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *